Z zamiarem kupna przyczepki Urban firmy Nordic Cab nosiliśmy się już od zeszłego roku, gdy tylko nasz bobas zaczął wyrastać z głebokiego wózka. Szukaliśmy więc wielofunkcyjnej przyczepki, która nada się nie tylko na rower, ale także zastąpi nam tradycyjną spacerówkę. Co więcej, potrzebowaliśmy spacerówki dla dwójki, jako że starszemu dziecku brakowało paru miesięcy do ukończenia 2 lat i nadal wolało przemieszczać się przy pomocy wózka niż własnych nóżek. Z racji młodego wieku pasażerów chcieliśmy, by pojazd był amortyzowany i miał możliwość rozłożenia foteli do pozycji umożliwiającej wygodny sen. Po przestudiowaniu wszystkich dostępnych opcji, jak również pogodzeniu się z faktem, że idealna przyczepka nie istnieje, nasz wybór padł na Urbana.
Czy słusznie? Teraz, gdy przyczepka już zmontowana i pierwsze spacery za nami, nadal myślę, że tak. Gdybyśmy mieli wybierać ponownie, to właśnie Urbana kupilibyśmy dla naszych maluchów. Dlaczego?
Przede wszystkim ze względu na super wygodne siedziska. Do dyspozycji dzieci mamy oto dwa miękkie foteliki, wyglądające trochę jak fotele samochodowe w wersji mini. Fotele rozkładają się do pozycji półleżącej poprzez pociągnięcie niewielkiej dźwigni umieszczonej pod siedziskiem. W ten sposób zmiana kąta nachylenia oparcia nie przeszkadza szkrabowi, który właśnie zasnął. Co więcej, każdy fotel rozkłada się niezależnie od drugiego, tak że jedno dziecko może sobie spokojnie spać, podczas gdy drugie nadal cieszy się wycieczką. W naszym przypadku jest to cecha arcyważna, bo nasz najmłodszy turysta, choć jest już za duży na dedykowany do przewożenia niemowląt leżaczek (waży powyżej 9 kg), to jeszcze nadal dobrze nie siedzi. Możliwość pochylenia jednego oparcia jest więc dla nas optymalnym rozwiązaniem.
Oczywiście, gdy jedziemy rowerem, dziecko nie powinno być przewożone w przyczepce w pozycji zbliżonej do leżącej. Ale przecież przyczepka taka jak Urban przyda się nam nie tylko na rower. Równie dobrze sprawdzi się na spacerze, podczas biegu, na nartach biegowych czy w czasie trekkingu. A wtedy nie ma przeciwwskazań, żeby malec mógł wygodnie pospać.
Co jeszcze podoba mi się w Urbanie?
Przyczepka ma bardzo rozsądne wymiary. Mimo, że pojazd pomieści dwójkę dzieci, to bez problemu przejedzie przez każde drzwi. Wejściowe do mieszkania pokonuje z zapasem, te pomiędzy pokojami o włos, ale jednak. Dzięki temu można się z nią wybrać nie tylko na spacer do parku, ale też na codzienne sprawunki. Swobodnie wjeżdżamy z nią do sklepu, na pocztę, do urzędu i przychodni. W dodatku przyczepka z dwoma kółkami spacerowymi z przodu jest na tyle zwrotna, że spokojnie można prowadzić ją jedną ręką. I tak, kiedy starsze dziecię zachce wyjść z pojazdu i pospacerować, mogę śmiało podać mu jedną rękę, a przyczepkę swobodnie prowadzić drugą. I jeszcze jedna rzecz w kwestii rozmiarów – przyczepka po złożeniu z powodzeniem mieści się w bagażniku naszej osobówki (Opel Meriva).
Urban ma też kilka ciekawych rozwiązań, uprzyjemniających codzienne użytkowanie. Mam tu na myśli pokrycie przyczepki zamykane na zaszyte w niej magnesy, okienko umożliwiające podgląd wnętrza kabiny od góry, sprytnie chowane osłony przeciwsłoneczne, wodoodporne zamki czy też gumowy dywanik pod stopami dzieci, ułatwiający zachowanie czystości w kabinie.
I jeszcze jedna kwestia, ważna dla niektórych, a nieistotna dla całej reszty – przyczepka jest po prostu ładna. Odblaskowe linie na kabinie współgrają z tymi na oponach, szare foteliki są starannie wykończone niebieskimi obszyciami, granatowo-czarna kolorystyka przyczepki dodatkowo dodaje jej elegancji. Wszystko to dlatego, że Urban z założenia jest przyczepką miejską, więc można z nią zadać szyku w mieście. Ale to tylko z założenia, bo przecież wykorzystując łatwość konwersji przyczepki rowerowej na przyczepkę narciarską, wózek biegowy czy trekkingowy, przeżyjemy z nią także niejedną przygodę w terenie.
No dobrze. Czemu w takim razie twierdzę, że idealna przyczepka nie istnieje?
Największym jak dla mnie minusem przyczepki Urban od Nordic Cab jest sposób jej montażu. Rozłożenie i złożenie Urbana wymaga specyficznego przełożenia dwóch części ramy pojazdu. Podczas pierwszego montażu Damian, owszem, przytrzasnął sobie palce, ale nie mówił nic jak cięzko jest wykonać ten manewr. Kiedy jednak sama spróbowałam rozłożyć i złożyć Urbana, wydawało mi się że w ogóle nie jestem w stanie tego zrobić. W końcu udało się, ale po jednej rundzie składania i rozkładania, na kolejne brakowało mi już siły. Z pewnością jest to też kwestia wprawy, ale nie ulega wątpliwości – żeby rozkładać i składać ten model trzeba mieć krzepę. Zaznaczam, że trudność dotyczy jedynie montażu ramy przyczepki, bo zakładanie kół, nart, dyszli itd. przebiega lekko i sprawnie.
Drugi minus to brak bagażnika. Co prawda jest przestrzeń ładunkowa pod siedzeniami dostepna poprzez odpięcie kieszeni z tyłu przyczepki, ale nie ma takiego prawdziwego, pojemnego i łatwo dostępnego bagażnika za siedzeniami, jaki znamy z innych modeli przyczepek rowerowych. Jest to z pewnością efekt uboczny rozkładanych foteli, w myśl zasady coś za coś. W każdym razie, na dłuższe wycieczki potrzebny będzie plecak lub sakwy.
I jeszcze jedna rzecz. Gdy przyszły paczki z Urbanem i przyczepkami firmy Burley, ta pierwsza ważyła odczuwalnie najwięcej.
Tyle pierwszego wrażenia. Następnym razem opowiem jak sprawdza się w terenie. A póki co idziemy na spacer, bo nasza dwulatka, od kiedy pojawił się nowy „wózio”, ładuje się do środka nim jeszcze zdążę ją ubrać i z uśmiechem czeka na wyjście.